środa, 9 lipca 2014

ROZDZIAŁ II

'Lucy jest jeszcze w domu, nie chcę wracać tam. O wszystko będzie pytać. Chcę być sam! Nie chcę nikogo.' Uciekł... Szedł w przeciwną stronę domu, nie chcąc widzieć nikogo znajomego. Spojrzał w telefon: 14:18... 'Nie, nie pozbieram się! Gdzie ja mam iść? Nie chcę iść do kolegów, do nikogo!'
Zatrzymał się przed ulicą Regan St i przebiegł szybko, najszybciej jak to możliwe, marząc znaleźć się po drugiej stronie. Udało mu się to prędko, lecz do końca nie odwracał się za siebie, nie patrzył przed siebie i nie widział nawet nadjeżdżających samochodów. 'Nie chcę widzieć niczego, a zwłaszcza tego podłego i niesprawiedliwego pod każdym względem świata! Czuję do niego wstręd i nie chce mi się żyć.' Znowu rozpłakał się, naciągając mocniej kaptur na głowę. Robiło się coraz zimniej. Gdzie iść dalej? Stanął powstrzymując się od łez na skrzyżowaniu dróg N Harbor Blvd i Swinford St. Nie wiedział dokąd teraz. To wszystko przeniosło go do innego świata...
 Stojąc na przemoczonym chodniku miał mętlik w głowie. Na niebie zaciągnęły się wielkie szare chmury wyglądające potwornie i zapowiadające ogrom komplikacji. T samo czuł w swojej głowie. Nagle przypomniało mu się, tak jakoś samo przyszło do głowy, jak w drugiej klasie razem z Alanem - kolegą z podstawówki uciekali czasem z lekcji albo przed rodzicami do kryjówki nad oceanem. Wtedy było świetnie... A teraz? Postanowił więc zawrócić i pójść tam. 'Spotykaliśmy się tam zawsze jak nam było źle, albo chcieliśmy pogadać lub pobawić się. Życie wtedy było takie proste... Zero zmartwień. Właściwie, dlaczego o tym pomyślałem? Czemu mi się to przypomniało?...'
 'Razem w podstawówce byliśmy przykładem z wf. Zawsze najlepsi i podziwiani. Postanowiliśmy, że w przyszłości pójdziemy do gimnazjum sportowego i spełnimy tam marzenia. On zawsze koszykarz, ja piłkarz...' Świetnie się to teraz mu wspomina... 'To były marzenia do zrealizowania. Oprócz sportu przykładałem się dosyć do nauki, zawsze zmuszany przez mamę. Miałem dobre stopnie i bez problemu dostałbym się do wymarzonego gimnazjum... W wakacje, kiedy papiery do prywatnego gimnazjum były złożone przeze mnie i Alana, oczekiwałem wyników. Do ich ogłoszenia został miesiąc. Byłem przejęty i nie mogłem się skupić nawet na wypoczynku. Tak bardzo mi na tym zależało. Może jakbym tam poszedł, moje życie nie byłoby teraz takie okropne? Nie byłoby takim piekłem?
Dostałbym się! Wiem, dostałbym się... Alan się dostał bez najmniejszego problemu... Byłem pewniakiem, bo miałem więcej odznaczeń... Alan się teraz spełnia, a ja?'
 A więc... Miesiąc przed wynikami zmarła matka Harrego. 'Był to ogromny szok dla wszystkich, a jednocześnie koniec mojego życia. Nie mogłem się pozbierać... To był koszmar! Jednego dnia jest, całuje cię na do widzenia, a następnego znika i nie zostawia nic, tylko trumnę i pamiątki...' Miała wypadek. Nie był z jej winy. Samochód osobowy uderzył w nią jadąc na prostej drodze. 'Co za skurwysyn! Zniszczył życie mnie i mojej matce! Gdybym go kiedykolwiek jeszcze gdzieś spotkał, zabiłbym gnoja!' - płakał wspominając.
Oznaczało to koniec dla niego i jego kariery. Ojciec Harrego nie pracuje na miejscu. Często wyjeżdża i więcej nie ma go w domu. Nie potrafiłby się nim zaopiekować i dać radę z tym wszystkim: zarobić, zaopiekować się i zapewnić wszystko co mu potrzebne. 'Mamy Lucy. Jest to kobieta w średnim wieku, nawet miła. Przychodzi do nas prawie codziennie na 2 godziny przed moim przyjściem ze szkoły, żeby posprzątać i coś ugotować. Nie lubię z nią rozmawiać, ale odwzajemniam jej uczucia do mnie. Nie wiem co byśmy bez niej zrobili. Chyba byłoby jeszcze gorzej...'
'Po utracie mamy musiałem zrezygnować. Wszystko dla mnie straciło sens i nie mogłem sobie z tym poradzić. Ten wiek był najgorszy! Rozumiem co się stało, zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji, ale nie potrafię jej ogarnąć, jest za trudne, a ja jestem za słaby! Wszystko mi się miesza i nie może ułożyć... Nie mogłem wyjechać z domu. Nie wyobrażałbym sobie tego. Zostawić wszystko na głowie ojca, który poświęca się dla mnie?! Wiem... nawet nie przyjeżdża do domu na noce, nigdy nie byłem z nim blisko, jak inne dzieci ze swoimi rodzicami. Nie wychodziłem na spacery, nie odbierali mnie ze szkoły, nie bawili się ze mną, ale nie skrzywdził mnie nigdy, więc ja teraz nie zrobię tego też jemu! Chyba jest już zrozumiałe, czemu opuściłem tę szkołę nawet nie przekraczając jej murów..? Kiedyś mogę żałować, że się nie rozwijałem, ale teraz wiem, że to jest dobra decyzja i nie postąpiłbym inaczej. Nic już nie jest normalne!' - podążał wzdłuż Nagoya Way zatopiony wspomnieniami. W końcu doszedł do portu, gdzie znajduje się to miejsce. Usiadł na kładce i spojrzał w daleki ocean bez końca...
 'Jakby mogło być teraz pięknie. Siedziałbym tutaj z Katelyn, przytulając ją i opowiadając co wydarzyło się na zawodach i które miejsce zajęliśmy na meczu... Siedziałbym spokojny, bo miałbym pewność, że w domu ktoś jest i czeka na mnie. Byłoby mi miło...'
'Niestety... Rzeczywistość. Życie! Nie ma nic...' Rozmyślał dlaczego to właśnie jego spotkało... 'Czemu to wszystko w tym jednym czasie, dlaczego teraz? Co ja takiego zrobiłem? Nic... Zaczyna do mnie dochodzić, że los mnie nienawidzi! Chce mnie szybko usunąć z tego świata.' Chwilę potem przypomniał sobie o Katelyn. Nie było to dobrym pomysłem. Rozkleił się na dobre. 'Nie rozumiem, jak mój przyjaciel i moja dziewczyna razem... Jak oni mogli mi to zrobić? Steve to Steve, ale moja ukochana, za którą oddałbym wszystko?!'
Harry nie chciał się nad sobą użalać! Dobrze mu tu jednak było, ale jest zimno i pada. Był cały zmoknięty! Poczuł, że chce już do domu. Do mamy! Do kogoś się przytulić, kogoś ciepłego, kto zawsze powie ci coś miłego i cię kocha! Może to brzmi jeszcze dziecinnie, ale tak jest. Każdy by tęsknił!
 Wstał szybko czując przemoczone buty i kurtkę. Spojrzał ostatni raz w głąb przymrużając oczy i chcąc zobaczyć coś więcej niż horyzont. Ale nic z tego. Wrócił szybko do domu. Całą drogę był zamyślony i nie ogarniał co się wokół niego dzieje. Zaczął biegnąć widząc już dom. Wchodzi, pusto, ciemno... Jak zawsze. Zdjął buty i kurtkę i poszedł się przebrać. Wchodząc do pokoju przypomniała mu się Katelyn, ale żadnej wiadomości, znaku życia od pory zerwania nie było. Co ma myśleć o tym świecie..? Poczuł ogromne zmęczenie, więc poszedł spać wcześnie.



                                   https://www.youtube.com/watch?v=Y9Vh8XGgqjE&hd=1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz ♥