Hej!
Jednak udało mi się dodać dzisiaj kolejny rozdział, zapraszam ;)
Było wcześnie rano. Harry otworzył oczy i od razu poczuł osłupienie. Mimo, że tak wcześnie zasnął, w ogóle nie czuł, żeby spał. Wcale nie wypoczął. No ale jak ma się czuć po takich dniach? Po szeregu niesprawiedliwych i chorych zdarzeń? Dlaczego to wszystko wydarzyło się właśnie teraz? Jemu? Wstał, spoglądając na zegarek uświadomił sobie, że jest dopiero 6:40. Nie mógł się otrząsnąć. Spojrzał w telefon, nic... Nic? Serio N I C? Nie pamiętał już niczego z wczoraj, ale nadal jest ból. Nawet jeśli już zapomni, będzie wstawać ze świadomością, że ma życie do dupy, a to nie z jego winy. To jest najgorsze! Widząc nie dopisującą pogodę za oknem, jego samopoczucie uległo pogorszeniu. Nie chciało mu się iść od szkoły, nigdzie. Nie chciało mu się wychodzić z łóżka, a co dopiero do ludzi? Nie ma mowy! Nikt by się nie dziwił... Po czymś takim?... 'Strasznie nie chcę! Boję się tego.'- pomyślał.
Schodził właśnie na dół... Nie wiedział sam po co. Wiedział, że będzie cisza... i była. Nikogo w domu nie było. Znowu. Znowu pusto, cicho... Ojciec znowu nie wrócił na noc. Nawet wiadomości nie zostawił. To już czwarta noc. Czasami obdarzony koszmarnym życiem chłopak odnosił wrażenie, że gdyby miał taką możliwość, w ogóle by tu nie wracał. Nie zdziwił się jednak jakoś...
Dzień okropny! I jeszcze znowu pada. 'Nie ogarniam...' - pomyślał. Stanął i zaczął spoglądać przez okno od tarasu na szare chmury, zakrywające niebo. Były okropne! Takie jak jego życie. Szare, bezsensowne! To jest jak odchłań bez końca, pozostawiająca za każdym kilometrem ból i gniew, jednak nie da się z niej wydostać... Tak samo jak z życiem Harrego. Wszystko jest mokre i szare. 'Boże, żyć mi się nie chce! 7:09, co ja robię?! Spóźnię się! Mam takie opóźnienia...' - wystraszony pobiegł szybko do łazienki. Kiedy jednak spojrzał w lustro znowu zachciało mu się płakać! Może jak jakaś baba, ale znowu zobaczył twarz bez wyrazu... Te same oczy, usta, włosy. 'Nie mogę zrozumieć, jak Katelyn ze mną była!' Patrzył tak i nagle zachciało mu się spać, poczuł się tak słaby, że nie mógł dojść do pokoju. Nawet nie wiadomo jak to zrobił bo kilka minut potem właśnie tam się znalazł. 'Źle się czuję! Nie wiem... Albo może wiem... To z powodu Katelyn i Steva. No raczej na pewno. Mimo wszystko jestem słaby i nie dojdę do szkoły. Mam to w dupie. Idę spać! Życie ma mnie gdzieś, to ja też! Tym bardziej... Ciekawe co będą myśleć Steve i Katelyn. Uznają, że to mnie wykończyło i dlatego mnie nie ma? Czy nawet nie zauważą, że jestem nieobecny? Ciekawe, czy to już się rozniosło po szkole, czy już wiedzą, czy się śmieją ze mnie? Jaki frajer, dał się zbajerować lasce...' - zakrył dłońmi twarz i wybuchnął. 'To wszystko mnie przytłacza. Niszczy mnie!' Myśli te gnębiły Harrego do upadłego. Po prawie nieprzespanej nocy zmęczony zasnął. Nie wiedział nawet kiedy... 'Pragnę już szczęścia! Niech to się skończy! PROSZĘ!'
Miał dziwny sen... Straszne!
- Co jest, stary?! Nie ogarniam. Dzisiaj cie nie było, wiem czemu... - budzi go dźwięk dzwonka w telefonie
To był Matthew.
- Coo? - spytał zaskoczony Harry wydzierając się ze snu
- Sorka Harry, mówili o tobie - już wszystko mu się zobrazowało - Nie wiem kto to zaczął, ale już cała szkoła wie. Nie jest tak źle, ale ploty są, że właśnie dlatego nie było cię dzisiaj w szkole! Zerwała z tobą! Co za suka, oberwie się jej. Jak ci to zrobiła? Kiedy ona w ogóle go poznała na tyle, żeby się w nim zakochać i cię zostawić. Do samego końca byliście szczęśliwą parą i kochała cię! To musiało stać się z dnia na dzień, z godziny na godzinę! Wyobrażasz to sobie? Jak ty w ogóle się czujesz? Co ci jest? - dobijał go Matthew
- Weź już, skończyłeś? Nie nakręcaj się...
- Ale mów!
- Jezu, żyję! Wystarczy? - wkurzył się Harry
- Nie! Mów co się stało! Jak to zrobiła? - dociekał denerwująco przyjaciel
- Normalnie. Po prostu, podeszła i to powiedziała... - nie chciał nic mówić
- A czemu cię nie było?
- Chory jestem - skłamał, chociaż czuje się okropnie - Nie chcę o tym gadać, serio.
- Ale jak coś to wiesz, że możesz wbijać? - pocieszał
- Jasne.
Matthew był super przyjacielem. Harry zawsze mógł na nim polegać, a zabawa z nim była zawsze świetna. Nie wyobrażał sobie życia bez niego. Ale teraz nie chciał mu się zwierzać. Z nikim nie chciało mu się rozmawiać na ten temat, nawet ze samym sobą! Dobrze, że się odezwał. Zawsze się odzywa... Kiedy nie ma w szkole Harrego albo jak chce z kimś pogadać. Poprawił mu trochę humor nawet. Ale nie na długo...
Zaraz przychodzi Lucy. Jest 11:45. 'Nie chcę widzieć ludzi a zwłaszcza nikogo znajomego.' - wkurzył się zrywając z łóżka.
Wyszedł z domu najszybciej jak mógł się tylko pozbierać. Leje jednak, cały czas jest zimno i mokro! 'Idealna pogoda dla mnie...' Więc nigdzie nie mógł uciec... 'A chciałbym bardzo wybiec gdzieś na przestrzeń i wykrzyczeć do nieba co teraz czuję w sobie, jakie to podłe uczucie.' Udał się jednak do sklepu po gumy do żucia. W środku było pusto. Nikogo nie było. Cisza... Wziął szybko gumę i poszedł do kasy. Kiedy wyszedł, w dali zobaczył koleżanki z klasy. Szły śmiejąc się, nawet w deszczu. Nie chciał, żeby go widziały. One są serio szczęśliwe. Nie mają takich problemów jak on... 'Zazdroszczę im'. Chciał się ukryć, próbował jakoś , ale nie udało mu się to. Na widok Harrego zaczęły podążać ku niemu.
- Siema Harry! - krzyczy Eva
- Hej. - odpowiedział zły na siebie, że dał się zdemaskować
- Jak tam? - spytała Carter
- Dobrze... Znaczy źle! - odpowiadał nie wiedząc jak się ich pozbyć
- Właśnie wracamy ze szkoły. Czemu cię nie było? - dociekała Carter
'Wiedziałem' - pomyślał
- Strasznie się czuję, serio.
- Ahamm. Ale skoro wyszedłeś to znaczy, że ci lepiej? - pytała pełna nadziei Eva - Może wyjdziesz z nami do kina? - zaproponowała
- Nie dzięki - odmówił - Muszę wracać i nie najlepiej jeszcze ze mną. Na razie!
- Paa, Harry! - krzyknęły
Przyspieszył kroku. 'Nie wiem co robić... Moje życie jest beznadziejne, więc może... mooże... Może jednak gdzieś się przejdę i wykrzyczę to..?' Myśli te ożywiły go bardzo... Zaczął biec i znalazł się w krótkim czasie na starym odcywilizowanym i opuszczonym porcie. Nie było tu ludzi, więc poczuł się wolny. Rozejrzał się dookoła. Coś... Jakieś uczucie rozpierało mu pierś. Nie wiadomo... Może ból... Ale jednocześnie dobrze mogło być to szczęście... Stanął na środku i patrzył w górę. Są czarne chmury i deszcz pada prosto na niego. Był taki zimny! Jedna sekunda. Jedna... Poczuł ukłucie i wstrząs, który zmusił go do krzyku. Kiedy ulżyło mu po wybuchnięciu płaczem z wplecionym krzykiem, wydarł się:
- Jak ja nienawidzę tego życia! Nienawidzę, NIENAWIDZĘ!!! Chcę umrzeć!' - Zagrzmiało. Kiedy to wykrzyczał nie poczuł zbyt dużej ulgi, nadal nie było lepiej. Nic już mu nie pomoże. Totalna deprecha... Rozpoczęła się ogromna burza i Harry zaczął uciekać.
Wszedł cały mokry do domu i od razu zwrócił tym uwagę Lucy. 'Jezu, czy ta kobieta zawsze wszystkiego musi się czepiać? Niee! To jest wyczerpujące!' Ściągnął buty i od razu usłyszał jej głos:
- Gdzie byłeś?
- W sklepie... - odpowiedział zmęczony
- Dlaczego nie poszedłeś do szkoły? - zdziwiła się jego dobrym stanem fizycznym
- Źle się czuję, co chwilę kręci mi się w głowie. - mówił struty
- Byłeś u lekarza? - dociekała przewrażliwiona Lucy
- Nie, nie byłem - westchnął pewny siebie
- A więc jesteś chory? Jakoś ci nie wierzę! - spojrzała podejrzliwym wzrokiem
'Czy ona mnie nie widzi? Od razu można poznać w pierwszej sekundzie, że nie jestem sobą...'
- Idę się położyć. - oznajmił, znikając w głębi schodów
Walnął się na łóżko od razu po wejściu do pokoju i sięgnął po laptopa. Zalogował się na Facebooka i zauważył kilka nieprzeczytanych wiadomości. Zaciekawiony szybko je odtworzył. Jedna z nich była od Katelyn. Nie chciało mu się jej czytać, ale czym prędzej to zrobił z ciekawości. "Przepraszam..." pisało. Nie wiedział co ma myśleć. To było głupie i pazerne. 'Po tym wszystkim pisze do mnie i przypomina mi ten ból.' Nic nie odpisał... Wkurzył się, a kiedy zobaczył, że jest dostępna, wylogował się, gdyż nie chciał już widzieć jej nazwiska. 'Chciałbym, żeby tata przyjechał dzisiaj na noc... Tak bardzo bym chciał. Czuję samotność i ktoś bliski dobrze mi zrobi.' - burza tęsknych myśli rozpiera mu głowę i zimnym haustem przenika mu czaszkę trafiając do mózgu. Nie spełnia się to. Jest 22:34, ojca nie ma. Już nie przyjedzie... Został znowu sam. Nie zostało mu nic innego, jak się położyć spać, chory był. Jutro też nie pójdzie do szkoły, bo rozłożył się po tym dzisiejszym szaleństwie.
No i się zaczęło...
https://www.youtube.com/watch?v=tV2je_mOUQg&hd=1